Od pewnego czasu spotykam się z różnymi osobami, nie ustając w poszukiwaniach nieoszlifowanego diamentu czy choćby małej perełki. Niestety mój trud można porównać do syzyfowych prac, bowiem albo jedne muszle są tak zamknięte, że nawet młotkiem się nie da się ich otworzyć, a inne choć na pół otwarte, są bez zawartości bądź jedynie z czymś, co jedynie z wyglądu przypomina perłę..
Na diamenty w ogóle chyba nie mam co liczyć. Przykłady? Mógłbym opisać całą galerię osobowości, którą dałoby się wytapetować całkiem duży gabinet. Tu wspomnę o swojej najkrótszej rozmowie. Trwała ona mniej więcej trzy minuty. Otóż okazało się, że kandydatka przesłała cudze dokumenty aplikacyjne, które podpisała swoim imieniem i nazwiskiem. Wszystko wydało się już po zadaniu pierwszych pytań i byłem zmuszony zakończyć rozmowę w trybie pilnym.
Oczywiście widzę, jak świat posuwa się do przodu w dzikim pędzie, ale do niedawna byłem przekonany, że ktoś, kto nazwa siebie samodzielnym księgowym, spełnia podstawowe standardy, które jeszcze w czasach moich początków pracy w księgowości były powszechne w naszym środowisku pracy.
Niestety z szeroko zdzwiwonymi oczami stwierdzam, że tak nie jest. Staję oniemiały, gdy okazuje się, że samodzielność „samodzielnej księgowej” – przykładowo z ponad dziesięcioletnim stażem – obejmuje poniższy zakres umiejętności:
- Umie włączyć i wyłączyć samodzielnie komputer,
- Umie samodzielnie uruchomić program finansowo-księgowy i wprowadzić fakturę do systemu. [Chociaż uwaga! Po rynku pracy poruszają się osobniki z mniejszym stażem, bo trzyletnim, które umieją zaksięgować dokument księgowy zgodnie z instrukcją. (Pytanie: jak Pan/Pani zarejestruje w systemie zakup komputera o wartości 3,5k pln? Odpowiedź: nie wiem, w pracy mam opisanego manuala.)]
- Umie [to jest najciekawsze!] spytać się głównej księgowej, co ma ewentualnie zrobić.
Jestem zdumiony, że „samodzielna księgowa” na pytanie o znajomość ustawy o rachunkowości odpowiada, że nie musi jej znać, bowiem za wszystko odpowiada główna księgowa.
Swoje przykłady prezentuję wam prosto ze swojego szlaku poławiacza pereł i poszukiwacza diamentów. Możecie mi wierzyć, że wcale nie jest mi do śmiechu, gdy dajmy na to „samodzielna księgowa” poproszona o sporządzenie rachunku wyników i bilansu radzi sobie jeszcze z pierwszym dokumentem, ale przy drugim już nie wie, że aktywa muszą być równe pasywom…
Samodzielna księgowa obecnie to niestety nazwa stanowiska w biurze, za którym jako pewne nie idą w parze ani wiedza, ani doświadczenie. Nazwa tego stanowiska dziś się zdewaluowała. Nie oznacza już tego, co znaczyło jeszcze dwadzieścia lat temu. Prawdopodobnie przyczyniło się do tego wprowadzenie deregulacji w zakresie wydawania certyfikatów księgowych (uchwalone przez Sejm 9.05.2014 r., podpisane przez Prezydenta RP 30.05.2014 r.).
Departament Rachunkowości MF: Projekt „ustawy deregulacyjnej” przewiduje dereglamentację usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych, co oznacza, iż czynności z tego zakresu będzie mogła wykonywać każda osoba, która posiada pełną zdolność do czynności prawnych i niekaralność za ściśle określony katalog przestępstw, tj. za przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów, mieniu, obrotowi gospodarczemu, obrotowi pieniędzmi i papierami wartościowymi, za przestępstwo skarbowe oraz za czyn określony w rozdziale 9 ustawy o rachunkowości, a także posiada ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej.
Do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych nie będzie zatem wymagane posiadanie żadnych uprawnień.
Ale czy te uprawnienia były tylko potrzebne do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych?